Koniec lata w Koszalinie
Wczoraj zakończyła tegoroczne funkcjonowanie sezonowa baza Śmigłowcowej Służby Ratownictwa Medycznego w Koszalinie. Od 1 czerwca załogi zrealizowały 127 misji, w tym 73 to loty do wypadków, 45 do nagłych zachorowań, a 9 to transporty międzyszpitalne.
Śmigłowce spędziły w powietrzu 91 godzin i 18 minut.
Niestety ciągle najwięcej wezwań było do poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych (34 loty). 9 razy śmigłowiec wylatywał do osób topiących się oraz tych, którzy spadli z wysokości (9 misji). Często zdarzały się też udary (8 misji) czy zasłabnięcia (6 misji). Po pięć razy wzywano załogę HEMS Koszalin do osób z amputacjami i oparzeniami termicznymi.
-To był bardzo pracowity okres – mówi Łukasz Zygmunt, kierownik Filii SP ZOZ LPR w Koszalinie. – Najbardziej utkwił mi w pamięci przypadek, kiedy lecieliśmy na plażę, a w morzu topiły się trzy osoby: ojciec i dwóch synów. Jednego chłopca wyciągnęli ratownicy WOPR, na szczęście nic mu się nie stało. My reanimowaliśmy ojca, niestety bezskutecznie. A ciało drugiego z synów wyłowiono dopiero po kilku dniach.
Co roku można zauważyć prawidłowość, że wśród osób topiących się przeważają turyści z południa. – Umieją chodzić po górach, ale morza nie znają – dodaje Łukasz Zygmunt.
Osoby poszkodowane z miejsca nagłego zdarzenia najczęściej trafiały do szpitala w Koszalinie (63 razy). Transporty międzyszpitalne cztery razy odbywały się do Szczecina, trzy do Gryfic, a jednokrotnie do Koszalina i Słupska.
Aby zapewnić ciągłość tegorocznego dyżuru, w bazie HEMS Koszalin pracowało 9 pilotów, 7 ratowników medycznych, 8 lekarzy i 3 mechaników.